Strony

28.12.2011

PRAGA ODŚWIĘTNA


Grudzień. Okołoświąteczne napięcie zaczyna narastać. Szał hurtowego kupowania w imię miłości bliźniego, amok polerowania każdego skrawka powierzchni mieszkaniowej, wysyp służbowych, niemal dobrowolnych spotkań opłatkowych. Czujemy, że trzeba uciekać, by oddalić od siebie widmo szaleństwa.

Uciekamy nie bardzo daleko, żeby jednak nie stracić kontaktu z rzeczywistością, ale wystraczająco, by skierować myśli na inne tory. Do Pragi.


Praga w grudniu cała przeistacza się w świąteczny jarmark. Na każdym wolnym kawałku chodnika, skwerku czy placyku pojawiają się obwieszone światełkami budki i stragany z asortymentem bożonarodzeniowym z założenia, choć nie zawsze w praktyce. Jarmark główny ulokowany jest na Starym Rynku. Tam pod błogosławiącym spojrzeniem posągowego Jana Husa, w brukowanej niecce między Tyńskim Chramem z jednej, a ratuszową wieżą ze sławnym astronomicznym zegarem z drugiej strony, wyrasta prowizoryczna mini-osada drewnianych domków, sprzedających całe mnóstwo atrakcyjnych i zupełnie niepraktycznych rzeczy.


Dwa rodzaje budek wydają nam się jednak całkiem praktyczne: te z grzanym winem i drugie z napisem „Trdlo”. W chatkach opatrzonych tym tajemniczym szyldem wyrabiane są trdelniki – pyszne, słodkie rury pieczone na wielkich rusztach. Jeśli już kupować coś na praskim jarmarku, to warto nabyć sobie trdelnika.


Nabywamy i udajemy się kierunku Hradczanów. Przez Wełtawę, jak wiadomo, przeprawić się należy Mostem Karola. Most znany jest z szeregu ustawionych na nim posągów świętych i błogosławionych w pozach mniej lub bardziej biblijnych oraz „wielowiekowej” tradycji dotykania różnych świętych w różne miejsca w celu spełnienia rozmaitych intencji. Nawet nie będąc znawcą obyczaju, łatwo domyślić się, że dotykać należy zawsze najbardziej wyślizganej na złoto części ciała świętego.


Po drugiej stronie rzeki, już na zamkowym wzgórzu, rozwinęła się najwidoczniej nowa świecka tradycja dotykania posągów nieświętych w miejscach jednoznacznie wskazujących na intencję, której zwerbalizowanie bywa krępujące.


Praski Hrad z majestatyczną Katedrą św. Wita, spektakularnymi zmianami warty  i zaskakującym brakiem śmieci, niezmiennie prezentuje się godnie. Nie będziemy się jednak rozwodzić nad historyczno-architektonicznymi atutami Pragi, gdyż wystarczająco dużo zostało już o nich napisane w źródłach wszelakich i każdy z łatwością może się dowiedzieć, co w stolicy Czeskiej Republiki trzeba zwiedzić oraz dlaczego Hradczany, Józefów, Wyszehrad i Plac Wacława.


Z rzeczy, których może nie być w przewodnikach:

- Czesi kochają mięso. Dział „dania bezmięsne” zwykle w ogóle nie figuruje w menu. W bardziej postępowych knajpach znajduje się w nim jedna potrawa – smażony ser. Daniem, z którego Czesi są najbardziej dumni jest świńskie kolano.

- Czeskie piwo jest (subiektywnie) najlepsze na świecie. Są go niezliczone rodzaje i warto je kupować do każdego posiłku, choćby dlatego, że jest o wiele tańsze niż herbata.

- Czeska telewizja na okrągło nadaje kroniki filmowe. Przy czym te komunistyczne należą do najnowszych. W hotelu mamy co prawda tylko cztery kanały i telewizor, który odbiera w podczerwieni (nasz hotel był bardzo tani), kiedykolwiek go jednak nie włączamy, któryś program nadaje właśnie newsy o oddaniu kolejnego osiedla z wielkiej płyty i anykapitalistycznych protestach w NRD. Generalnie mamy wrażenie, że najświeższe wiadomości są z ’89.

Skoro jesteśmy w latach 80., warto jeszcze wspomnieć Lennonową Ścianę. Znajduje się ona na Malej Stranie, koło francuskiej ambasady i nie polecamy szukać jej z przewodnikiem AA, który pokazuje, że jest zupełnie gdzie indziej.


Ściana stała się Lennonową po śmierci Johna, kiedy to ktoś namalował na niej wizerunek artysty. Potem zaczęło się pojawiać więcej graffiti, więcej lennonów, coś o miłości, pokoju i wolności, więc władze Czechosłowacji wszystko zamalowały. I znowu ktoś coś narysował, napisał, a władze znowu, że remont. I tak bez końca, jedni malowali nocą, drudzy w dzień. Później była Aksamitna Rewolucja i ambasador Francji poprosił, żeby nie robić już więcej remontów. Od tamtej pory każdy może na Lennonowej Ścianie pisać to, co chce.

A jeśli już jesteśmy przy tym: Dwa dni po naszym powrocie z Pragi zmarł Václav Havel i było nam bardzo przykro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz