Na szczycie
Adam’s Peak, na wysokości 2243 m n.p.m. mieszka bóg Saman. Odrodził się tam
wieki temu i postanowił zostać, pewnie ze względu na świetne widoki. Chyba czuł
się tam jednak odrobinę samotny, bo każdemu było do niego daleko i nikt go nie
odwiedzał. Pogadał więc z Buddą, żeby ten na wierzchołku góry odcisnął swą stopę
i to rozwiązało problem boskiej samotności. Nagle każdego roku do Samana
zaczęły wpadać z wizytą setki tysięcy pielgrzymów. My też postanowiliśmy wpaść,
szlakiem z Dalhousie.
Dalhousie poza
sezonem wygląda jak jedna z tych
wymarłych wiosek w starych westernach. Droga przez środek, po obu stronach
rzędy rozpadających się domów z zabitymi dechami drzwiami i oknami, a w centrum
kadru smutny, samotny pies idący powoli ze spuszczonym ogonem.
Sezon
pielgrzymkowy zaczyna się dopiero za dwa tygodnie i wygląda na to, że teraz
wioska nabiera sił przed najazdem, hibernując głęboko. Gdzie podziewają się
wszyscy jej mieszkańcy, nie mamy pojęcia. Z żywych dusz widzimy tylko trzech
panów z obsługi pensjonatu, jedną niemiecką turystkę, która ma pokój obok nas i
po dwóch sprzedawców na każdy z dwóch otwartych w wiosce sklepików, z których
jeden wydaje się sprzedawać tylko wielką kiść bananów.
Leje jak z cebra, ale idziemy przez martwą wioskę, zobaczyć skąd wychodzi szlak. Mijamy gigantycznego, jaskrawo pomarańczowego Buddę, przechodzimy przez mostek nad wzburzoną rzeczką i odnajdujemy początek szlaku. Odnajdujemy też jeszcze jeden sklepik, którego asortyment również nie powala, ale udaje nam się zaopatrzyć w butelkę wody i sześć z siedmiu bułek, jakimi dysponuje sprzedawczyni.
Leje jak z cebra, ale idziemy przez martwą wioskę, zobaczyć skąd wychodzi szlak. Mijamy gigantycznego, jaskrawo pomarańczowego Buddę, przechodzimy przez mostek nad wzburzoną rzeczką i odnajdujemy początek szlaku. Odnajdujemy też jeszcze jeden sklepik, którego asortyment również nie powala, ale udaje nam się zaopatrzyć w butelkę wody i sześć z siedmiu bułek, jakimi dysponuje sprzedawczyni.
Jutro wstajemy o
piątej rano, żeby wrócić z góry zanim chmury opadną i znowu lunie deszcz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz