Strony

7.01.2011

DALHOUSIE POZA SEZONEM



Na szczycie Adam’s Peak, na wysokości 2243 m n.p.m. mieszka bóg Saman. Odrodził się tam wieki temu i postanowił zostać, pewnie ze względu na świetne widoki. Chyba czuł się tam jednak odrobinę samotny, bo każdemu było do niego daleko i nikt go nie odwiedzał. Pogadał więc z Buddą, żeby ten na wierzchołku góry odcisnął swą stopę i to rozwiązało problem boskiej samotności. Nagle każdego roku do Samana zaczęły wpadać z wizytą setki tysięcy pielgrzymów. My też postanowiliśmy wpaść, szlakiem z Dalhousie.

Dalhousie poza sezonem wygląda jak jedna  z tych wymarłych wiosek w starych westernach. Droga przez środek, po obu stronach rzędy rozpadających się domów z zabitymi dechami drzwiami i oknami, a w centrum kadru smutny, samotny pies idący powoli ze spuszczonym ogonem.

Sezon pielgrzymkowy zaczyna się dopiero za dwa tygodnie i wygląda na to, że teraz wioska nabiera sił przed najazdem, hibernując głęboko. Gdzie podziewają się wszyscy jej mieszkańcy, nie mamy pojęcia. Z żywych dusz widzimy tylko trzech panów z obsługi pensjonatu, jedną niemiecką turystkę, która ma pokój obok nas i po dwóch sprzedawców na każdy z dwóch otwartych w wiosce sklepików, z których jeden wydaje się sprzedawać tylko wielką kiść bananów.


Leje jak z cebra, ale idziemy przez martwą wioskę, zobaczyć skąd wychodzi szlak. Mijamy gigantycznego, jaskrawo pomarańczowego Buddę, przechodzimy przez mostek nad wzburzoną rzeczką i odnajdujemy początek szlaku. Odnajdujemy też jeszcze jeden sklepik, którego asortyment również nie powala, ale udaje nam się zaopatrzyć w butelkę wody i sześć z siedmiu bułek, jakimi dysponuje sprzedawczyni.

Jutro wstajemy o piątej rano, żeby wrócić z góry zanim chmury opadną i znowu lunie deszcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz