Strony

20.12.2010

O RADŻY TUSKERZE ZE ŚWIĄTYNI ZĘBA



W Kandy nad jeziorem jest świątynia. W tej świątyni jest komnatka ze srebrnymi drzwiami. W komnatce, zamknięta na siedem spustów, stoi zaś złota szkatuła. Mieści się w niej sześć kolejnych, coraz mniejszych szkatuł, z których ostatnia kryje w sobie największy skarb Sri Lanki. To Ząb Buddy, który po tysiącleciu nieprawdopodobnych i nader burzliwych losów, trafił wreszcie do Kandy, czyniąc z tutejszej świątyni najważniejszy ośrodek kultu.

Raz do roku odbywa się tu Esala Perahera – niezwykle huczna, acz pobożna procesja, w której Ząb (choć teraz już tylko replika) w towarzystwie armii świątynnych bębniarzy oraz różnej maści tancerzy-akrobatów, z poświęceniem wachlowany chwostami z ogona jaka, objeżdża wokół miasto na grzbiecie strojnego słonia.


Słoń to musi być nie byle jaki. Przede wszystkim tylko samiec godzien jest nosić tę świętą relikwię. Kły są obowiązkowe, a trzeba wspomnieć, że ledwie 10% azjatyckich słoni może poszczycić się ich posiadaniem. Dodatkowo jeszcze wymóg najostrzejszy: słoń odpowiedni do noszenia Zęba, stojąc na wszystkich czterech swoich nogach, powinien jednocześnie ziemi, na której stoi dotykać trąbą, penisem i ogonem. Podobno coraz trudniej o takiego słonia.


A był kiedyś w świątyni słoń doskonały. Jedyny, niezastąpiony Radża Tusker, który nosił relikwię przez ponad pół wieku, nim zmarł ze starości 22 lata temu. Dzień jego śmierci lankijski rząd ogłosił dniem żałoby narodowej. Potem zbudowano mu jeszcze mauzoleum. Dziś stoi w nim dumnie (i trochę upiornie), a tłumy wiernych, prosto ze Świątyni Zęba, przychodzą pomodlić się do szklanej gablotki, w ciszy i z namaszczeniem, należnym tylko bogom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz