Strony

19.12.2010

O SŁONIACH Z PINNEWALA



Sierociniec dla słoni w Pinnewala został założony 35 lat temu dla pięciu sierotek znalezionych w dżungli. Miał wtedy służyć tymczasowej opiece nad zwierzętami, które nie radziły sobie na wolności, zbyt młodymi lub rannymi. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Ośrodek został atrakcją turystyczną i trudno oprzeć się wrażeniu, iż sierocińcem jest już tylko z nazwy. Chociaż faktycznie zapewnia się tu schronienie przynajmniej dwóm kalekim słoniom (oślepionemu przez postrzał kłusowników olbrzmymiemiu samcowi oraz smutnej trójnogiej ofierze miny), to zaryzykowalibyśmy stwierdzenie, że wszystkie słoniowe oseski, trzy razy dziennie pojone mlekiem ku uciesze tłumów, urodziły się tutaj, w niewoli. Stado liczy już niemal 60 osobników i żaden z nich nigdy nie będzie żył w naturze.

Życie słoni w Pinnewala składa się z nieustających sesji karmienia butelką przez rozczulone turystki, regularnych przemarszy między sklepami z pamiątkami, nader częstych dwugodzinnych kąpieli w pobliskiej rzece i pozowania do zdjęć pod czujnym okiem panów z bosakami, których słonie boją się tak bardzo, że szczegóły ich „treningu” strach sobie wyobrażać. I tak codziennie od 9:00 do 18:00.

Oprócz grubych łańcuchów pobrzękujących na słoniowych nogach, dodatkowo przeszkadza w zwiedzaniu Pinnewali całkowity brak nuty merytorycznej. Na próżno szukać by tu jakiejkolwiek informacji o funkcjonowaniu ośrodka albo jego podopiecznych. Żadnych tabliczek, gablotek, napisów. Żadnych prób przybliżenia turystom słusznej słoniowej sprawy. Żeby dowiedzieć się czegoś o tych słoniach, trzeba przeszukać internet, przewertować przewodniki. Najważniejszą misją pracowników sierocińca jest natomiast aranżowanie jak najlepszych kadrów za niewielką opłatą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz