Strony

14.12.2010

O JEDZENIU


Lankijska kuchnia funkcjonuje pod znakiem absolutnej i niepodzielnej supremacji curry. 

Tradycyjne śniadanie składa się ze string hoppersów (kulek z ryżowego makaronu) lub roti (rodzaju naleśnika) z sambolem (pastą z kokosa, cebuli i chilli) oraz jajka/ryby/kurczaka/wołowiny w curry. Na obiad zwykle jada się ryż z którymś z powyżej wspomnianych curry, a na kolację to samo, co na obiad, albo roti z curry. Doskonały deser stanowią chipsy z manioku i markizy z nadzieniem curry.

Pomimo pewnej monotonii smaku, jedzenie na Sri Lance jest smaczne. Oczywiście pod warunkiem, że komuś nie przeszkadza fakt, iż jest ostre. Bardzo ostre. I pisząc „ostre” nie mamy bynajmniej na myśli poziomu ostrości europejskich sosów pikantnych, lecz poziom graniczący z progiem jadalności.

Poważnym minusem lankijskich potraw jest niesłychanie długi czas ich przygotowania. W przypadku śniadania to przeciętnie 45 minut, obiadu – półtorej godziny. Gwarancja świeżości okupiona niemal śmiercią głodową, ale czekać warto.


My, z racji częstego przemieszczania się po kraju, nie zawsze możemy pozwolić sobie na komfort oczekiwania. Często polegamy więc na gotowych przekąskach sprzedawanych z ulicznych budek lub wprost z wielkich koszy na dworcach, w autobusach i w pociągach. Absolutnym hitem śniadaniowym są dla nas pączki z cebulą. Pycha! Oprócz tego mleczne bułeczki z farszem swą pikantnością wypalającym oczy, do których przywyka się po kilka dniach regularnej konsumpcji. Bułeczki mają różne nadzienia: z jajkiem, z warzywami, z rybą... Nie należy jednak dać się zwieść pozorom, ponieważ wszystkie te składniki i tak są w curry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz