Strony

15.12.2010

O KRABIKACH NINJA


Krabiki ninja czają się w ciemnościach. Doskonale wtopione w otoczenie trwają bezszelestnie w bezruchu, dopóki się nie zjawisz, a kiedy tylko wyczują twoją obecność, są szybsze niż błyskawica...

Na Sri Lance słońce dość wcześnie zachodzi. O szóstej po południu jest już praktycznie ciemno. „Ciemno” na plaży w Negombo oznacza mrok absolutny – czarno z ledwie uchwytnymi przebłyskami szarości. Żadnej promenady rozświetlonej latarniami, żadnego błyszczącego neonami molo. Intuicyjnie da się jednak wyczuć granicę między morzem a lądem, spacer jest więc możliwy.

Idziemy. Nie widać nic, morze szumi. Palcami bosych stóp macamy załomy w piasku, żeby się nie wypierdzielić. Jest ciepło i romantycznie.

Po pewnym czasie zaczynamy mieć niejasne wrażenie, że grunt porusza nam się pod nogami. Przed nogami, właściwie. Bardzo szybko, jakby czmychał. Wytężamy oczy, które jednak w negombijskich ciemnościach są całkiem bezużyteczne. Na szczęście jest z nami niezawodna latarka-czołówka. Odpalamy, świecimy i okazuje się, że ziemia, po której stąpamy pokryta jest zwartą warstwą krabów.

Kraby są w kolorze piachu, w rozmiarach od mikroskopijnego do wielkości dłoni. Kiedy zapada zmrok, wyłażą ze swoich norek i siedzą na plaży tak długo, aż jakaś stopa nie zawiśnie tuż nad nimi. Wtedy z prędkością japońskiego poduszkowca rzucają się... do ucieczki, co przy ich ogromnej ilości wygląda jak koncentrycznie rozchodząca się fala. Scena jak z horroru, gdyby krabiki były straszne i krwiożercze. Ale nie są.

Z przyczyn oczywistych sfotografowanie krabików ninja jest niemożliwe, wstawiamy więc zdjęcie nieporównywalnie wolniejszego krabika murkowego z Mirissy.


I jeszcze malutkiego kraba pustelnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz