MIASTO ROWERÓW
To prawda, rower jest
w Amsterdamie bezapelacyjnie środkiem lokomocji numer jeden. Pedałuje tu każdy,
wszędzie, o każdej porze dnia, nocy i roku, w każdych warunkach
atmosferycznych.
Najpopularniejszym modelem jednośladu jest rower typu koza (czyli taki, jakim jeździły za okupacji nasze babcie), bezprzerzutkowy i bezhamulcowy (hamuje się pedałując do tyłu). Są też rowery z przyczepką do przewozu zakupów z hurtowni ogrodniczej i drobnego sprzętu budowlanego oraz rowery z czymś w rodzaju zadaszonej taczki z przodu do przewozu dzieci – w liczbie mnogiej – i psów, które nie mieszczą się w koszyku na kierownicy.
Najpopularniejszym modelem jednośladu jest rower typu koza (czyli taki, jakim jeździły za okupacji nasze babcie), bezprzerzutkowy i bezhamulcowy (hamuje się pedałując do tyłu). Są też rowery z przyczepką do przewozu zakupów z hurtowni ogrodniczej i drobnego sprzętu budowlanego oraz rowery z czymś w rodzaju zadaszonej taczki z przodu do przewozu dzieci – w liczbie mnogiej – i psów, które nie mieszczą się w koszyku na kierownicy.
Kolarzy obowiązuje
strój absolutnie niesportowy, czyli taki, w jakim akurat ma się zamiar wystąpić
danego dnia w biurze, na dyskotece, obronie licencjatu, czy weselu kuzyna. W
strój wlicza się także obuwie, często lakierki lub na 15-centymetrowej szpilce.
Rowery parkuje
się gdzie się da, warstwowo w pionine i poziomie, bo niewiele jest na terenie
miasta miejscówek, gdzie jeszcze nie jest zaparkowany jakiś rower.
MIASTO NA PALACH
MIASTO NA PALACH
Jak wiadomo,
Amsterdam jest w depresji, czyli poniżej poziomu morza. Miejscami nawet 5,5
metra poniżej. Grunt, na którym został zbudowany, z powodu stopnia nasączenia
wodą, trudno nazwać stałym. Jest to raczej grzęzawisko, a stawianie budynków na
grzęzawisku – nie mówiąc nawet o całym
miastach – nie może skończyć się dobrze.
Budowniczy
Amsterdamu odwołali się jednak do sprawdzonego, praktykowanego przez ludzkość
od tysiącleci zabiegu inżynieryjnego i postawili miasto na palach. Kiedyś na drewnianych,
teraz na betonowych i Amsterdam stoi do dziś, a jego główny plac wraz z pałacem
królewskim znajduje się dokładnie w miejscu, gdzie kiedyś na rzece Amstel zbudowane
tamę.
MIASTO KRZYWYCH DOMÓW
Otóż nie, to nie złudzenie optyczne, nie efekt nadmiernego spożycia napojów wyskokowych czy innych substancji psychoaktywnych – domy w Amsterdamie naprawdę pochylają się nad kanałami. Nie jest to również błąd architekta, lecz celowe i logiczne działanie.
Otóż nie, to nie złudzenie optyczne, nie efekt nadmiernego spożycia napojów wyskokowych czy innych substancji psychoaktywnych – domy w Amsterdamie naprawdę pochylają się nad kanałami. Nie jest to również błąd architekta, lecz celowe i logiczne działanie.
Powód?
Amsterdamskie kamienice są bardzo wąskie. Tak wąskie, że ich klatki schodowe
muszą być skrajnie strome i klaustrofobiczne. W każdym razie, ciężko się tam
minąć na schodach. Wejście z większymi zakupami zaczyna nastęczać niejakich
kłopotów, a co dopiero z komodą. Albo z kanapą. Wejście z kanapą jest
absolutnie wykluczone. A przecież ludzie
chcą mieć w swoich mieszkaniach na piętrach jakieś meble.
I tu się wyjaśnia
tajemnica pochyłych domów: Fasadę buduje się pod kątem, nad ostatnim piętrem
montuje się hak, przez hak przeczuca się linę i wciąga się dowolnych gabarytów
mebel, który właściciel odbiera sobie przez okno swojego apartamentu. Pochyłość
fasady jest po to, żeby wciągany mebel nie obijał się o mur i nie tłukł okien
sąsiadom poniżej. Voilà! Proste i funkcjonalne.
MIASTO CZERWONYCH LATARNI
MIASTO CZERWONYCH LATARNI
Miasto czerwonych
latarni jest obecnie coraz mniej czerwone. Wszystko za sprawą konserwatywnego rządu Holandii, który w ostatnich
latach postanowił zlikwidować większość wynajmowanych przez prostytutki okien,
pozostawiając dzielnicę cielesnych uciech w bardzo okrojonym wymiarze, skupioną
tradycyjnie wokół murów Starej Katedry.
Czy to dobrze, czy źle, można by dyskutować. Naszym skromnym zdaniem usuwanie prostytucji z widoku publicznego jej nie likwiduje, a co najwyżej spycha do podziemia. To eskaluje stręczycielstwo, handel ludźmi, niewolnictwo seksualne i rozprzestrzenianie się chorób wenerycznych.
Czy to dobrze, czy źle, można by dyskutować. Naszym skromnym zdaniem usuwanie prostytucji z widoku publicznego jej nie likwiduje, a co najwyżej spycha do podziemia. To eskaluje stręczycielstwo, handel ludźmi, niewolnictwo seksualne i rozprzestrzenianie się chorób wenerycznych.
Po poglądowej wizycie
pod Katedrą stwierdzamy, że dziewczyny w oknach mają nieporównywalnie lepsze
warunki pracy niż te na ulicach. Nie marzną, nie padają ofiarami gwałtów, mają
się gdzie umyć, a przede wszystkim są zarejestrowanymi pracownicami seksualnymi,
płacą podatki i przysługuje im opieka zdrowotna.
Wydawałoby się,
że lepszym rozwiązaniem niż jałowe usiłowanie likwidowania najstarszego zawodu
świata byłaby próba podniesienia go do poziomu cywilizacyjnego XXI wieku, ale
oczywiście każdy może mieć swoje zdanie.
MIASTO NA HAJU
Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, marihuana, haszysz i grzybki nie są w Holandii legalne. Są za to szeroko społecznie akceptowane i posiadanie małych ilości (do 5g) tych substancji nie jest traktowane jak przestępstwo. W świetle prawa, sławne amsterdamskie coffeeshopy (nie mylić z kawiarniami) prowadzą jednak nielegalny interes, obracając ilościami miękkich narkotyków, jakie znacznie przekraczają limit. Mimo to nad Amsterdamem bezustannie unosi się słodkawy zapach trawki, a na co drugim rogu przeciętnie wyglądający przybytek tonie w białych tumanach dymu.
Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, marihuana, haszysz i grzybki nie są w Holandii legalne. Są za to szeroko społecznie akceptowane i posiadanie małych ilości (do 5g) tych substancji nie jest traktowane jak przestępstwo. W świetle prawa, sławne amsterdamskie coffeeshopy (nie mylić z kawiarniami) prowadzą jednak nielegalny interes, obracając ilościami miękkich narkotyków, jakie znacznie przekraczają limit. Mimo to nad Amsterdamem bezustannie unosi się słodkawy zapach trawki, a na co drugim rogu przeciętnie wyglądający przybytek tonie w białych tumanach dymu.
Coffeeshopy, podobnie jak dzielnice czerwonych latarni, też
znalazły się na celowniku skrajnie prawicowych polityków, którzy w ubiegłym
roku przeforsowali wprowadzenie przepisów zabraniających wstępu do nich cudzoziemcom.
Oficjalnie, aby korzystać z cofeeshopów trzeba być obywatelem Holandii i posiadaczem
rocznego karnetu na zioło. W praktyce jak to działa, nie trzeba chyba pisać. Wystarczy
powiedzieć, że rządy się zmieniają, a chmura dymu nad Amsterdamem nie rzednie.
OPRÓCZ TEGO
Amsterdam jest także miastem:
OPRÓCZ TEGO
Amsterdam jest także miastem:
- przepysznych
frytek,
- przemiłych
ludzi,
- Van Gogha i
Rembrandta,
- wielokilometrowych
kolejek do muzeów wystawiających Van Gogha i Rembrandta,
- pachącym dość
intensywnie serami, głównie Goudą,