Jak pisaliśmy
wcześniej, w samym centrum Kandy znajduje się sztuczne jezioro. Biorąc pod
uwagę jego skromne rozmiary, stopień zasyfienia i obetonowania, jest ono
habitatem dla porażającej wręcz ilości i rozmaitości zwierząt. Nie będziemy się
tu rozwodzić nad obecnością najbardziej oczywistych w tym środowisku przedstawicieli
fauny, takich jak gigantyczny karp śmieciolubny czy pies bezpański przyjeziorny.
Skupimy się natomiast na gatunkach bardziej charakterystycznych dla ekosystemu
kandyjskiego.
Najbardziej
narzucającym się (dosłownie i w przenośni) elementem tegoż ekosystemu są ptaki.
Główną tego przyczyną jest prawdopodobnie fakt, iż miasto leży na granicy
rezerwatu Udawattakele, znanego przede wszystkim ze swej bujnej ptasiej
populacji. Wygląda jednak na to, że zamiast rozkoszować się spokojem zielonego
santuarium, wszystkie ptaki rezerwatu przesiadują raczej na drzewach wokół
miejskiego stawu. Przejście pod nimi deptakiem przebiega więc w stresującej
atmosferze ustawicznego zagrożenia bombardowaniem ptasią kupą i powinno się
odbywać możliwie jak najszybciej, zwłaszcza rano i wieczorem. W tych dwóch
porach doby przemarsz brzegiem jeziora jest dodatkowo wzbogacony o niezbyt
przyjemne doznania zapachowe i słuchowe. Pierwsze spowodowane są nagromadzeniem
niewyobrażalnej ilości ptasich odchodów i mokrego pierza na chodniku, drugie –
straszliwym jazgotem tysiący dziobów, które w pojedynkę wydają może słodkie trele,
wszytkie razem jednak powodują chaos dźwiękowy, skutecznie uniemożliwiający
komunikowanie się z osobą idącą tuż obok.
Oprócz ptaków,
drzewa okupują także nietoperze. Nie takie skrzydlate myszy, jakie z rzadka
przemykają w bladym świetle latarni europejskich miast. W Kandy z gałęzi
zwisają latające lisy. Zwisają tak gęsto, że my - nieświadomi niczego turyści z
dalekiego Północo-Zachodu, - w wieczornym półmroku długo braliśmy je za liście.
Latające lisy są wielkie i ciężkie. Latają powoli, ospale machając błoniastymi skrzydłami, przez co wyglądają w locie jak pterodaktyle.
Latające lisy są wielkie i ciężkie. Latają powoli, ospale machając błoniastymi skrzydłami, przez co wyglądają w locie jak pterodaktyle.
Bliżej ziemi, nad
kandyjskim jeziorem można się natknąć na jaszczurki. Jaszczurki są różnych
gatunków i rozmiarów. Bywają małe i kolorowe, śmigające zygzakiem na szeroko
rozstawionych nogach...
... albo nieporuszające
się wcale, leżące niczym półtorametrowe kłody, jak ten waran, którego
zobaczyliśmy dopiero, gdy już prawie na niego nadepnęliśmy. Okazało się, że był
tam z kolegami.
Czasem dzieci
przychodzą nad wodę karmić warany kawałkami kurczaka.
Na koniec, są
jeszcze w Kandy makaki – mało sympatyczne małpki z fryzurą na pazia. Makaki
chodzą po mieście wieloosobowymi gangami, popychając łydki ludzi, którzy nieopatrznie
staną im na drodze, jedząc co się da i kradnąc co się da. Przestępstwa makaków
popełniane są w biały dzień, ze szczególną bezczelnością. Nie ograniczają się
bowiem do zjadania kwiatów z ołtarza lub porywania paczek chrupków z parkowych
ławek. Makaki zdobywają swój łup przemocą, wyrywając torebki starszym paniom,
plecaki zaskoczonym turystom, ściągając czapeczki z głów niemowląt i ich ojców.
Jednym słowem dla makaków nie ma świętości. Makaki rządzą nadjeziornym
światkiem Kandy i są spokojne o to, że żaden inny gatunek szybko nie zagrozi
ich nadrzędnej pozycji w mieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz