Na Sri Lance pora deszczowa jest zawsze. Po prostu przez pół roku jeden monsun obejmuje południowo-zachodnią część wyspy, po czym nadciąga drugi, który na kolejne sześć miesięcy zawisa nad północno-wschodnim wybrzeżem. Oznacza to dużo deszczu. Jednocześnie jednak oznacza również, że w teorii zawsze gdzieś na Sri Lance jest piękna, słoneczna pogoda.
Kiedy nie pada, wyspa potrafi być nieznośnie
gorąca. Duża wilgotność powietrza sprawia, że nawet w bezdeszczowe dni jest straszliwie
parno. Ciało staje się lepkie, wilgotne ubrania nie schną, a o każdy oddech
walczy się jak ryba wyrzucona z wody. Taka pogoda powinna o tej porze roku
panować na zachodnim i południowym wybrzeżu. Teoretycznie...
W praktyce
natomiast, jak powszechnie wiadomo, meteorologia się rzadko sprawdza. My
odwiedzamy cztery różne regiony wyspy, z których dwa, według wszelkich wskazań,
powinny właśnie cierpieć upały. Wszędzie jednak mokniemy tak samo. Pewien
chłopak z Dalhousie mówi nam, że po tsunami wszystko się pomieszało i teraz
nikt już nie potrafi przewidzieć pogody na Sri Lance. Dlatego pada, choć nie
powinno. Dlatego nieprzygotowanym mieszkańcom południa zalewa drogi i podtapia
domy. Faktycznie widzimy później, jak na
swoich podwórkach brodzą po kolana w wodzie i nagle brak opalenizny przestaje
być dla nas problemem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz