Strony

28.02.2013

NAJBARDZIEJ PÓŁNOCNA STOLICA



Reykjavik, jak wspomnieliśmy poprzednio, leży zaledwie dwa stopnie szerokości geograficznej poniżej północnego kręgu polarnego, co czyni go najbliższym bieguna miastem stołecznym na świecie. Dlaczego jest właśnie tu, gdzie jest? Otóż przez przypadek, bądź jak kto woli, zrządzeniem boskim.

Kiedy Ingólfur Arnarson, wiking z Norwegii przypłynął na Islandię w 874 roku, była ona niezamieszkałą wulkaniczną wyspą, gdzieś na środku lodowatego oceanu, w połowie drogi do nieodkrytej jeszcze Ameryki. Choć wcześniej bywali tu przelotem nordyccy żeglarze i irlandzcy pustelnicy, nikomu dotąd nie przyszło do głowy, by się osiedlać na stałe. Wszyscy zgodnie twierdzilii, że jeden sezon w tak surowych warunkach to aż nadto i wcześniej, czy później, wracali do domu.

Arnarson tej możliwości nie miał, gdyż wraz z bratem krwi, Hjórleifurem, z domu oraz z kraju został po prostu wygnany za niepoprawność polityczną i przekonywanie do swoich racji „żelaznymi argumentami”. Zapakował więc swoją rodzinę, niewolników, dobytek oraz kniaziowski tron do łodzi i pożeglował.


Po dopłynięciu do wybrzeży bezludnej Islandii, zgodnie z tradycją, wrzucił do morza drewniane runiczne pale ze swojego tronu i wezwał bogów, by wskazali najlepszą miejscówkę na założenie osady. Jego niewolnicy przez kilka miesięcy spacerowali po islandzkich plażach, zanim znaleźli pale, wyrzucone na brzeg w miejscu, nad którym gęstym tumanem unosił się siny dym (z gejzerów, ale oni tego nie wiedzieli). Nazwali je Reykjavik, czyli Dymiąca Zatoka, po czym wrócili do Ingólfura powiedzieć, że tam się absolutnie zamieszkać nie da. Wódz stwierdził jednak, że przecież nie może się nie dać, skoro sami bogowie wybrali tę lokalizację.

I jak już dzisiaj wiemy, zamieszkać się dało.


Współczesny Reykjavik jako miasto nie powala szczególnie atrakcyjnością. Ciężko dostrzec w nim jakiś ogólny zamysł urbanistyczny czy charakterystyczne landmarki.W zasadzie jedynym rozpoznawalnym budynkiem jest kolosalny Halgrímskirkja – siermiężny kościół z surowego betonu, tak z zewnątrz, jak i wewnątrz, pozbawiony jakichkolwiek elementów dekoracyjnych, którego budowa trwała tak długo (1945-1986), że sami Islandczycy zaczęli mieć go dosyć, zanim w ogóle został ukończony.


Od niedawna jest jeszcze równie kontrowersyjna Harpa – ultra-nowoczesne centrum konferencyjno-kulturalne, które islandzki rząd postanowił wybudować mimo całkowitego bankructwa kraju w 2008, wychodząc z założenia, że przecież się zwróci. Czy i kiedy się zwróci, tego jeszcze nie wiadomo, podobnie jak nie wiadomo czy mieszkańcy bardziej nie lubią Harpy, czy Halgrímskirkja.


Jest jednak w stolicy Islandii coś, co da się lubić. Kiedy bliżej mu się przyjrzeć, Reykjavik pełen jest mniej lub bardziej offowej sztuki ulicznej i to ona nadaje temu na pozór bezbarwnemu, niewyrazistemu miastu charakter. Szczerze mówiąc, o wiele więcej ekscytacji niż oficjalne zwiedzanie, dostarczyło nam eksplorowanie osiedlowych podwórek.





2 komentarze:

  1. Byłam w Rejkjaviku w lecie i niestety muszę się zgodzić co do jego niepowalającego charakteru. Ładniejsze jest Akureyri, choć też znajduje się tam podobny kościół :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skaranie z tymi kosciolami :)
      My niestety nie mielismy okazji odwiedzic Akureyri. Moze nastepnym razem. Mimo wszystko jednak klimat Reykjaviku (tego podworkowo-muralowego) nam sie calkiem spodobal.

      Usuń