Strony

25.05.2010

O TURKACH



Ludzie są tu ekstremalnie mili. Próbują być pomocni za wszelką cenę, nawet jeśli nie mówią słowa po angielsku, ani w żadnym innym języku poza tureckim. Niejednokrotnie przypadkowi przechodnie zatrzymywali się, widząc nas pochylonych nad mapą i na migi tłumaczyli zakręty i kierunki, co nie zawsze przynosiło zamierzony skutek. Ale przecież liczą się chęci, a ich Turkom odmówić nie można. 

Okazało się to już pierwszego wieczoru, gdy zapytany o drogę do naszego hostelu ochroniarz, obiegł wszystkie pobliskie restauracyjki w poszukiwaniu kelnera, który umiałby wytłumaczyć nam ze szczegółami przesiadki w różne środki lokomocji. A mógł przecież powiedzieć, że nie wie i nie rozumie... I tak już było do końca. Ani razu nie zdarzyło się, byśmy zostali bez pomocy czy informacji, gdy ich potrzebowaliśmy.

Należy przy tym wspomnieć, że pomoc turecka jest zupełnie bezinteresowna, co w wielu krajach (jak np. w Maroku) nie jest wcale oczywiste. Jasne, że każdy chce, abyś zatrzymał się w jego hotelu, hoteliku, pensjonacie, zjadł w jego restaurcji, kupił jego szaszłyki, gdy słyszą jednak, że masz już rezerwację czy że jadłeś obiad, sami wskażą ci drogę i tylko na odchodne wspomną, żebyś następnym razem nie zapomniał nazwy ich przybytku.

Turcy są również bardzo uczciwi. Ceny oczywiście się negocjuje, by osiągnąć kompromis na równi satysfakcjonujący kupującego i sprzedającego. Kiedy jednak cena zostanie uzgodniona, mowy nie ma o żadnych szachrajstwach. Towar pięknie opakowany wędruje do rąk nabywcy, a reszta wydawana jest co do grosza. Nigdy nie próbowano nas tu oszukać na reszcie, co jest notoryczną praktyką np. we Włoszech albo w Chorwacji, gdzie bezustannie trzeba liczyć drobne, bo sprzedawcy zwykli mylić się choćby o kilka grosików lub podwójnie nabijać ten sam towar na kasę. Turkom, spadkobiercom szlachetnej profesji kupieckiej się to nie zdarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz