Ludzie są tu
ekstremalnie mili. Próbują być pomocni za wszelką cenę, nawet jeśli nie mówią słowa
po angielsku, ani w żadnym innym języku poza tureckim. Niejednokrotnie przypadkowi
przechodnie zatrzymywali się, widząc nas pochylonych nad mapą i na migi
tłumaczyli zakręty i kierunki, co nie zawsze przynosiło zamierzony skutek. Ale
przecież liczą się chęci, a ich Turkom odmówić nie można.
Okazało się to
już pierwszego wieczoru, gdy zapytany o drogę do naszego hostelu ochroniarz,
obiegł wszystkie pobliskie restauracyjki w poszukiwaniu kelnera, który umiałby
wytłumaczyć nam ze szczegółami przesiadki w różne środki lokomocji. A mógł
przecież powiedzieć, że nie wie i nie rozumie... I tak już było do końca. Ani
razu nie zdarzyło się, byśmy zostali bez pomocy czy informacji, gdy ich
potrzebowaliśmy.
Należy przy tym wspomnieć, że pomoc turecka
jest zupełnie bezinteresowna, co w wielu krajach (jak np. w Maroku) nie jest
wcale oczywiste. Jasne, że każdy chce, abyś zatrzymał się w jego hotelu,
hoteliku, pensjonacie, zjadł w jego restaurcji, kupił jego szaszłyki, gdy słyszą
jednak, że masz już rezerwację czy że jadłeś obiad, sami wskażą ci drogę i
tylko na odchodne wspomną, żebyś następnym razem nie zapomniał nazwy ich
przybytku.
Turcy są również
bardzo uczciwi. Ceny oczywiście się negocjuje, by osiągnąć kompromis na równi
satysfakcjonujący kupującego i sprzedającego. Kiedy jednak cena zostanie
uzgodniona, mowy nie ma o żadnych szachrajstwach. Towar pięknie opakowany
wędruje do rąk nabywcy, a reszta wydawana jest co do grosza. Nigdy nie
próbowano nas tu oszukać na reszcie, co jest notoryczną praktyką np. we
Włoszech albo w Chorwacji, gdzie bezustannie trzeba liczyć drobne, bo
sprzedawcy zwykli mylić się choćby o kilka grosików lub podwójnie nabijać ten
sam towar na kasę. Turkom, spadkobiercom szlachetnej profesji kupieckiej się to
nie zdarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz