Turcy uchodzą za
wielkich fanów futbolu. Nie kwestionujemy tej prawdy, jednakże z obserwacji
naszych wynika, iż istnieją rozrywki o większym znaczeniu w życiu
statystycznego obywatela.
Pierwszą z nich
jest niewątpliwie picie herbaty. Herbata leje się tu strumienia, dawkowana na
mini-szklaneczki, których wypija się dziennie dziesiątki, jeśli nie setki. Pije
się ją grupowo i indywidualnie, w kawiarniach, herbaciarniach, na parkowych
ławkach, na promach (kursujących regularnie jako transport publiczny między
dwoma brzegami Bosforu) lub zwyczajnie na ulicy, gdzie w każdej chwili można ją
nabyć za 50 kuruşów (ok. złotówkę) od sprzedawcy orbitującego po dzielnicy z
blaszaną tacą na pałąkowatym uchwycie. Wielu Turków wykonuje swe codzienne oraz
zawodowe czynności, w jednej dłoni nieprzerwanie dzierżąc szklaneczkę herbaty.
To chyba trochę jak nerwica rąk – tracisz szklaneczkę i nie wiesz, co robić.
Kolejną rozrywką
absolutnie narodową jest – często powiązana z herbatą – gra w tavlę. Tavla to
turecki tryktrak, którego zasad osobiście nie zgłębiliśmy, ale zważywszy na
częstotliwość i zaangażowanie z jakimi gra się w tavlę w tym kraju, muszą być
one nadzwyczaj wciągające. Co istotne, gra ta wywołuje równie silne emocje u
grających, jak i u otaczających ich ciasnym kręgiem kibiców.
Poza tym w Turcji
namiętnie i obsesyjnie łowi się ryby. Łowią wszyscy: mężczyźni i kobiety,
starzy i młodzi, zawodowcy i amatorzy. Skala tego zjawiska widoczna jest
szczególnie wyraźnie w centrum Istambułu, którego wszystkie mosty usiane są
gęsto stłoczonymi przy barierkach wędkarzami. Wydaje się przy tym, że spędzają
oni na swych miejscówkach ok. 24 godzin na dobę, a wszystkie ich potrzeby
zaspokajane są regularnie przez kursujących w tę na zad sprzedawców obwarzanków,
kebabów, pieczonej kukurydzy, schłodzonej wody i piwa, chusteczek
higienicznych, żyłek, spławików i przynęty oraz oczywiście herbaty.
Łowi się wszystko,
co w swym zaśmieconym nurcie Bosfor niesie między puszkami po coli, paczkami po
chipsach i starymi kapciami. Przeciętnej wielkości ryba ma zwykle wymiary
kijanki, ale widocznie tutaj rozmiar naprawdę nie ma znaczenia.
Na koniec jest jeszcze
rozrywka, która nie cieszy się zbytnią popularnością wśród miejscowych, a
nastawiona wydaje się być głównie na zysk finansowy organizatorów.
Uczestniczących w niej widzieliśmy tylko zagranicznych turystów lub tureckie dzieci,
a i to nie często. Jest to mianowicie
strzelanie z wiatrówki do balonów i puszek. Nie wiemy, czy coś się wygrywa, czy
strzela się dla samej przyjemności strzelania, ale obstawiamy to drugie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz