Na ulicach
Istambułu bardzo łatwo zrozumieć, że w Turcji chusta nie jest narzędziem
zniewolenia kobiet. Zdecydowanie nie może też uchodzić za atrybut starszego
pokolenia czy zagorzałych konserwatystek. Chusta jest tu przedmiotem wyboru, o czym
najlepiej może świadczyć fakt niepowodzenia prób odgórnego zakazu jej noszenia
w ramach szaleńczego pędu do sekularyzacji i europeizacji państwa.
Nie są tu
rzadkością rodziny, w których matka nosi się całkiem „z europejska” a córki - bądź
jedna tylko z córek - chodzą w chuście. Jest to często wyraz poszukiwania siebe
w zunifikowanym i zglobalizowanym świecie, wynik stawiania sobie pytań o własną
tożsamość, tych samych dokładnie pytań, jakie w dzisiejszych czasach zadają
sobie młodzi ludzie na wszystkich kontynentach.
Warto przy tym
dodać, że młode Turczynki nie noszą byle czego. Ich głowy nierzadko spowijają
zawoje z logo Diora czy Louis Vuittona, a reszta ubioru nie odbiega od
najnowszych trendów mody. W drogich butikach przy handlowych deptakach Taksimu
podziwiać można letnie kolekcje zwiewnych, podkreślających wszelkie atrybuty
figury kreacji, w których chusta współgra kolorystycznie z paskiem i torebką.
Choć są oczywiście tradycjonalistki, które bez względu na 30-stopniowe upały, wybiorą zawsze stylową czerń.
Choć są oczywiście tradycjonalistki, które bez względu na 30-stopniowe upały, wybiorą zawsze stylową czerń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz