Strony

3.06.2010

GÖREME



Göreme to malutkie miasteczko w Kapadocji, którego oficjalne życie toczy się rytmem całkowicie podporządkowanym potrzebom turystów. Jest tu ponad 120 hoteli i pensjonatów, w większości wykutych w miękkiej wulkanicznej skale, by dać swym tymczasowym mieszkańcom złudzenie, iż zasmakowali tradycyjnego kapadockiego stylu życia (z bezprzewodowym internetem, klimatyzacją, breakfast included). Są też sklepy, w których nie kupują tutejsi i restauracje, w których nie jadają. Wieczorami zaś na głównej ulicy pojawiają się wąsaci panowie w haftowanych kamizelkach i fezach, z wielbłądami, na których można sobie zrobić zdjęcie lub nawet przejechać się wokół fontanny.

Turystki noszą tu kolorowe, zwiewne, elegancko skrojone szarawary, w których wyglądają jak współczesne Szeherezady. Miejscowe baby też noszą szarawary. Zwykle ciemne w drobny, gęsty wzorek, naciągnięte pod sam biust. Wyglądają w nich jak pękate matrioszki. Zasłaniają też dolną część twarzy, ale tylko poniżej nosa.


Turyści płci męskiej wydają się spędzać cały swój czas półleżąc na restauracyjnych otomanach z piwem Efes w jednej i nargilą w drugiej dłoni. Kiedy nie półleżą, ujeżdżają po najbliższej okolicy na quadach, wzniecając straszne tumany kurzu.

Poza tym wszystkim, Göreme jest jednak świetną bazą wypadową do pieszych wędrówek. Położone centralnie, u zbiegu najciekawszych dolin, daje możliwość zobaczenia w stosunkowo krótkim czasie wszystkiego, co Kapadocja ma najlepszego do pokazania.


Z życia pozaturystycznego, Göreme ma też nowiusieńki, odpicowany, choć niewielki meczet z doskonałym systemem nagłaśniającym, który nikomu nie pozwala przegapić pory na modlitwę. Wezwania muezinów w Turcji brzmią jednak – zupełnie inaczej niż w Maroku – tak pięknie i śpiewnie, aż nie ma się żalu, że trzeba ich słuchać o czwartej nad ranem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz