Strony

29.05.2013

ISLE OF SKYE - PÓŁWYSEP TROTTERNISH


Wygląda na to, że będzie to dla nas rok powrotów na szkockie wyspy. Tym razem wracamy na Isle of Skye. Poprzedni raz nie był aż tak bardzo dawno, bo w 2011 roku. Wtedy przedreptaliśmy większość północnej części wyspy – Półwysep Trotternish.

*   *   *

Tak więc jest wrzesień 2011, gdy lądujemy w Portree. Szybko zauważamy, że w miasteczku panuje dziwne poruszenie, polegające głównie na tym, że wszyscy krzątają się po swoich ogródkach, poletkach, werandach, podjazdach i balkonach zbierając i chowając wszystko, od dziecięcych zabawek po meble ogrodowe i mniejsze maszyny rolnicze. Zaznaczmy, że oczywiście pada, jak zawsze kiedy wybieramy się pod namiot. Pada bardzo, bardzo mocno. Wystarczająco mocno, żeby nasz plan biwakowy wziął w łeb.

Tę noc spędzimy więc w ciepłym i suchym pokoiku u przemiłych starszych państwa, którzy zapytani o powszechną bieganinę odpowiadają zaskoczeni:

- No jak to? Przecież dzisiaj w nocy w wyspę uderzy huragan Katia.

Aha, to trzeba było jednak sprawdzić tę prognozę pogody...

W nocy faktycznie strasznie wieje, ale chyba obywa się bez większych szków, bo jak się później okaże, huragan prześlizgnął się dołem, lekko tylko zahaczając Skye i z całym impetem uderzył w Glasgow, gdzie narobił więcej bałaganu. Niestety, mimo zmienionego kursu, Katia przyniosła ze sobą jeszcze więcej ulewnego deszczu.


Nasza wędrówka po Półwyspie Trotternish odbywa się, co za tym idzie, tradycyjnie w warunkach z grubsza niesprzyjających, do których zdążyliśmy już poniekąd przywyknąć. Zresztą, gdyby w Szkocji czekać na odpowiednią pogodę, większość życia trzeba by spędzić czekając. My nie lubimy czekać.

Quiraing

Następną noc prześpimy za to w wyjątkowym miejscu – w Lookout Bothy.

Jesteśmy na Rubha Hunish, na najdalej wysuniętym na północ cyplu Wyspy Skye. Tu, na skraju omywanego morskimi bałwanami klifu, stoi malutki domeczek, który zanim został bothy, służył za poterunek obserwacyjny straży przybrzeżnej. Stąd jego nazwa. Kwatera, a zwłaszcza widok z okna, generuje przeromantyczną atmosferę. Bo czy ktoś z Was kiedyś spał w równie spektakularnym miejscu?



Na Rubha Hunish późnym popołudniem jest również jeden z dwóch magicznych momentów naszego pobytu na wyspie, gdy przestaje padać. Ten krótki bezopadowy czas postanawiamy zużyć na zacieśnianie więzi z lokalną florą i fauną.



Druga z tych czarodziejskich chwil, dziwnym zbiegiem okoliczności, ma miejsce w najbardziej niesamowitej lokalizacji na Skye. Niebo nagle przejaśnia się, kiedy akurat docieramy do niezwykłych skalnych formacji, zwanych Old Man of Storr. Te charakterystyczne kamienne iglice możecie kojarzyć z licznych, mniej lub bardziej udanych, holywoodzkich produkcji fantasy i science-fiction, w których niezmiennie grają role najprzeróżniejszych mistycznych miejscówek oraz starożytnych lądowisk UFO.


Żeby jednak nie popaść w nadmierny mistycyzm dodajmy, że poprawa pogody jest nader niestabilna i krótkotrwała oraz, że nie obejmuje urywającej głowę wichury. Pozwala nam jednak zrobić kilka całkiem udanych zdjęć bez kropel na obiektywie, a nawet jedno z tęczą (bez jednorożca).

Old Man of Storr


*   *   *

Teraz wybieramy się w południowo-zachodnią, znacznie bardziej górzystą część Wyspy Skye, gdzie rozciąga się poszarpane pasmo Cuillins. Mamy nadzieję, że aura będzie dla nas łaskawsza niż poprzednio i że uda nam się zdobyć choćby kilka, choćby niewielkich szczytów.

Damy znać jak poszło.

3 komentarze:

  1. Prześliczne zdjęcia !!! Pozdrawiam serdecznie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze zdjec widze ze odwiedziliscie to miejsce jeszcze wtedy kiedy istnial tam piekny zielony las. Nam tez sie to udalo, nawet dwa razy i strasznie pokochalismy to miejsce. Kiedy wrocilismy tam po raz kolejny w 2014r serce nam malo nie peklo widzac wykarczowane wszystkie bez wyjatku drzewa... To miejsce zmienilo sie nie do poznania ! Prawie cala magia prysla... Powod wycinki? Las byl nasadzony sztucznie i chca odbudowac naturalne srodowisko, czyli posadzic oryginalne gatunki drzew... Wielka, wielka szkoda...

    OdpowiedzUsuń